wtorek, 14 lutego 2017

Pijawka

Pijawki lekarskie to wdzięczny obiekt obserwacji. Prawdopodobnie jedyny gatunek (może z wyjątkiem niedźwiedzia*), który sam szuka obserwatora, czai się na niego i w końcu dopada.
Pijawki lekarskie zdarzało mi się obserwować zaledwie kilka, kilkanaście razy w życiu. Zaczynało się od przypadkowego łowienia w siatkę, podczas poszukiwań płazów lub przyuważenia pełznącego po dnie lub brzegu (w Polsce przynajmniej dwa gatunki pijawek całkiem nieźle radzą sobie z chodzeniem po lądzie) osobnika. Kiedy zacząłem z różnych powodów poszukiwać pijawek (bynajmniej nie w celach leczniczych), poza machaniem siatką starałem się obserwować osobniki zanim na oślep coś złowię.

Pijawka jest zwierzęciem ryzyka. W zbiorniku musi czekać, aż ofiara zechce dłużej zabawić w wodzie brodząc, poza tym przysysając się musi mieć szczęście i po najedzeniu się odpaść na tyle blisko innego zbiornika wodnego, aby móc do niego dotrzeć i funkcjonować dalej. Nic dziwnego, że jest to zwierze zanikające, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę zanikającą siatkę mniejszych i większych zbiorników wodnych (np. starorzeczy). Sama pijawka bywa też ofiarą np. ryb, zapewne również ptaków. Jest zwierzęciem ryzyka, ale gdy tylko ma możliwość minimalizuje je jak się da. Pijawka atakująca żywiciela nie robi tego od razu. Ona się skrada. Po przepłynięciu kawałka drogi szybko zagrzebuje się w nie lub chowa w roślinności po to by za chwilę wykonać następny skok. Takich etapów może być kilka. W końcu gdy w jakiś tajemniczy dla nas sposób uzna, że jest wystarczająco blisko podejmuje decyzję o dopadnięciu delikwenta przebywającego w wodzie. Co ciekawe, Stojąc w zbiorniku można obserwować takie zachowanie pijawek i być niemal pewnym, że w razie potrzeby można tę pierścienicę schwytać. Nic bardziej mylnego. Wykonując podwodne "skoki" (oczywiście są to podpłynięcia, podczas których tylna przyssawka jest spłaszczona i pełni funkcję horyzontalnej, jak u waleni, płetwy ogonowej) pijawka jest niezwykle ostrożna. Prowadząc monitoring gatunku, gdy musiałem schwytać osobniki, doświadczałem frustracji gdy pijawka podpływająca do mnie gdy tylko machnąłem siatką (a o ile sportowy refleks nie jest czymś, czym mogę się chwalić, to siatką władam doskonale) znikała bez śladu, również w wodzie gdzie nie było roślinności wodnej a jedynie warstwa błota, nie mącącego wody. I na koniec, pomimo, że zwierze to jest niewielkie, przy większej liczebności może budzić uczucie osaczenia. Zwłaszcza w mętnej albo gęsto zarośniętej wodzie, pijawki pojawiające się nagle w polu widzenia i zamiast uciekać płynące w stronę obserwatora przypominają w czyim się jest domu. Nawet jak wszystko inne już dawno spod nóg uciekło.

* małe sprostowanie, niedźwiedź raczej nie czai się na człowieka, ale to jedno z nielicznych zwierząt, które nie zawsze ucieka na widok istoty dwunożnej.
 
Pijawka lekarska wyłaniająca się z włosieniczników.



Pijawka lekarska po dopadnięciu woderów.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz